Koniec wiosny to czas poważnych zmian w ptasim świecie. Niektóre gatunki wyprowadziły już pierwszy lęg i w gniazdach słychać już pisklęta z drugiego lęgu, np. mazurki. Inne, np. jerzyki, dopiero do lęgów przystępują.
Kawki, kosy i kwiczoły odchowały już swoje pisklęta. Młode opuszczają gniazdo ale nadal pozostają pod opieką rodziców. Są nieporadne. Nie mają w pełni rozwiniętych piór, a przy dziobach widać wyraźnie żółte „zajady” – znak rozpoznawczy młodych ptaków. Słabo fruwają, a właściwie podlatują. Stąd pochodzi określenie tej grupy ptasich malców – podloty.
Podloty pozostają w stałym kontakcie z rodzicami. Dorosłe osobniki karmią podloty, bronią je. Są tak zdeterminowane, że mogą w obawie o potomstwo atakować koty, psy, a nawet ludzi, którzy nawet nieświadomie podchodzą blisko kryjówki młodych. Uspokajają młode.
Widząc podlota nie należy zabierać go do domu. Zabierając ptaki z ich naturalnego środowiska wyrządzamy im krzywdę.
Co możemy zrobić?
Jeżeli malec stoi na ziemi, można umieścić go na gałęzi najbliższego krzewu lub drzewa tak, aby nie był narażony na ataki np. psów. Nie wolno malca odnosić daleko od miejsca, w którym go znaleźliśmy. Ptasi rodzice są w pobliżu ale mogą nie wiedzieć, że pisklę przeniesiono, gdzieś dalej.
A przede wszystkim nie płoszmy, nie straszmy i zwyczajnie nie przeszkadzajmy. W ten sposób pomagamy najskuteczniej.
[Autor: Justyna Olszewska]